Pierwszy wyścig, pierwsze emocje. Wzorowo startują Łukasz i Jacek. My nieco przespaliśmy na lini startu straciliśmy dwie długości. Jarek rozniecił iskry… Po chwili się uspokoił i stwierdził, że łódka idzie, prędkością nie odstajemy od faworyta i będzie walka. Jednaj na pierwszy znak w regatach wpłynął Łukasz. Jak się potem okazało zwycięzcą regat. Jacek wściekle kontratakował na baksztagach. Wściekła za to na szarym końcu borykała się ze sprzętem i procedurą startową. Pierwsze koty za płoty…
My walczymy o trzecie miejsce z Heveta 5. Podczas dopływania do górnego znaku stwierdzamy dziwny dryf! O co chodzi? Eureka! Nieopuszczony miecz przyczyną dryfu ! Czas rozliczeń bliski – Jarek sypie iskry! Tak, tak w żeglarstwie wygrywa ten kto popełnia mniej błędów. W końcu pokonaliśmy bojkę i postawiliśmy naszego czarnego rycerza – postrach klasy. Gennaker działa wyśmienicie i na dolnym znaku jesteśmy trzeci. Na drugiej halsówce Jacek płynie w maliny ! Jak później twierdził nie widział boji. Nie do wiary!
W baksztagach Raptus kontynuuje serię błędów, chłopaki rwą genakera i przegrywają z nami wyścig. Kolejność UT, Daina, Raptu’s, Wściekła.
Drugi wyścig przerwano z powodu braku wiatru. Szkoda, bo tuż przed metą towarzyszyły mu prawdziwe emocje w zwolnionym tempie…. Może i dobrze bo narratora dopada gorączka. Czwartkowe pływania podczas deszczu na Tałtach dają o sobie znać. Trzeba kłaść się szybko do łóżka. Narrator nawet rozważał wycofanie się regat…