Drugi dzień dla jednych był ozdrowieńczy dla drugich przeciwnie. Od strony żeglarskiej porażka. Cały dzień czekamy w porcie z powodu braku wiatru i w efekcie następuje odwołanie startów. Słoneczko dopisywało, humory również. Łukasz narzekał na niestrawność i niemoc, narrator ozdrowiał. W oczekiwaniu na wieczorną imprezkę zaliczyliśmy popołudniową ulewę, która dla załogi Raptusa okazała się przyczyną późniejszych niepowodzeń. Choć na razie nic ich nie wskazywało. Janek z Giżycka dostarczył słoik super smalcu i ogórki kwaszone. Smakowały wybornie, choć pachniały malizną… Na kolacji klasa zintegrowała się, zasiadając przy jednym stole. Docinkom i żartom nie było końca. Na dłuższą chwilę przerwało je zwyczajowe losowanie fantów. Kuba wylosował potężną zgrzewkę piwa, której część zamienił na część nagrody flagowej – trzech wielkich wędzonych leszczy. Jeden trafił za sprawą Kuby i Jarka na nasz stół ! Brawo ! Smakował wybornie.