Piękna letnia pogoda, plaża w porcie wypełniona kibicami, na wodzie całkowita flauta i gościnni organizatorzy, malowniczy port z wyśmienitą kuchnią, to najkrótsze podsumowanie tej imprezy.
W Mrągowie odbędzie się finał tej imprezy 24 sierpnia, z cichymi nadziejami popłynęliśmy z Piotrem i miłym gościem Jarkiem do Ruciane-Nida do portu „Pod dębem” na regaty 3- sierpnia. Prognozy zapowiadały słaby wiatr i słoneczną pogodę. Halsując w stronę Mikołajek mijając ośrodek w Tałtach Bazy Mrągowo poddaliśmy się fali wspomnień i nim się obejrzeliśmy kładliśmy w Mikołajkach maszt pod mostami. Posiłek na Mikołajskim i degustacja trunków przygotowana przez Jarka w Wierzbie głęboko wyryły się w pamięci !
Na wieczór dobiliśmy.
Na start przybyły 21 załogi. Słabnące z każdą godziną warunki wiatrowe nie nastrajały zgromadzonych żeglarzy optymistyczne. Na start przybyły łódki z klasy Tango sport, łódki z PPJK T3 i T1, omega i amatorzy ścigania się na wodzie na swoich jachtach. Nie doczytałem wnikliwie regulaminu i okazało się, że podczas regat nie można używać żagli dodatkowych poza grotem i fokiem. Miny nam zrzedły, bo argument w postaci czarnego genakera, który stawiałby nas w roli faworytów został utrącony. Na pudło przestałem liczyć. Regulamin regat został zmodyfikowany i ogłoszono, że zostanie rozegrany jeden wyścig o błękitną wstęgę j.Nidzkiego. Jarka zastąpił na czas regat doświadczony Tomek i chociaż do końca trzymał nas w niepewności, nie zawiódł.
W końcu po 90 min oczekiwania sędzia regat Pani Dorota Michalczyk wystartowała zawody. Na starcie Maxus 28 zastąpił nam drogę i doszło do kolizji i chociaż obiecywałem sobie, że nie zawaham się przed protestami podczas regat, zwątpiłem. Nie wierzyłem, że wyścig zostanie ukończony i się nie żołądkowaliśmy. Chłopaki Piotr i Tomek przyklejeni do podłogi kokpitu pilnowali równowagi na stępce. Piotr nacisk kładł na trym foka – szukaliśmy wiatru, chociaż go nie było. Założony laminowany grot z braku wiatru nie chciał wracać do właściwego kształtu, sprężystość listew była większa od siły wiatru!
Żeglowanie słabym wietrze najlepiej rozegrała omega i ona zwyciężyła bieg i całe regaty odsadzając nas na kilometr! Zajęliśmy 14 -te miejsce i ze spuszczonymi nosami wracaliśmy na zakończenie. Po cichu liczyłem na miejsce w piątce, a tu porażka. Do finału się nie zakwalifikowaliśmy, dalszych prób nie będziemy podejmować, pływanie baz genakera to jak kosztowanie jedzenia bez soli…
Trudno za rok będzie lepiej. Wkrótce Mistrzostwa Polski jachtów kabinowych w Giżycku. Sportowo wyprawa się średnio udała, lecz spędziliśmy wspólnie wesoło naprawdę fajne chwile. Dziękuję za udział w wyprawie Piotrowi i Jarkowi, oraz za udział w regatach Tomkowi. Ahoj !